Śmigłowiec wystartował z pobliskiego Słonecznego Portu. Jego przedstawiciele przekazali PAP, śmigłowiec Robinson R 44 wzniósł się, po chwili silnik zgasł, a maszyna runęła do wody. Mężczyzna, który pilotował maszyną, był jej właścicielem i wraz ze znajomymi leciał do swojej firmy.
Pilot i lecące śmigłowcem dwie kobiety trafili do szpitali. Maszyna natomiast zatonęła. Straż pożarna podawała wcześniej, że śmigłowiec, po tym jak wpadł do akwenu, osiadł na głębokości 13-15 metrów. Strażacy-płetwonurkowie sprawdzili, czy w maszynie pod wodą nie ma innych osób i skontrolowali, czy z maszyny nie wycieka paliwo.
Następnie śmigłowiec został podniesiony z dna przy pomocy specjalnych balonów napełnionych powietrzem, zholowany i wydobyty na nabrzeże - poinformował PAP rzecznik strażaków Rafał Melnyk. - Najtrudniejszym momentem było podniesienie maszyny z dna, ponieważ nie wiadomo było, w jakim stanie jest śmigłowiec i jak się zachowa przy próbie uniesienia go - wyjaśnił. Dodał, że dźwigu, którym śmigłowiec został przeniesiony na nabrzeże, użyczył jeden z miejscowych przedsiębiorców. To dźwig służący do wodowania łodzi.
Jak przekazała PAP Joanna Dawidczyk z Komendy Powiatowej Policji w Mrągowie, helikopter został zabrany na lawetę, przewieziony na policyjny parking do Olsztyna i tam zabezpieczony do dalszych czynności.