Budowali dom na Warmii i Mazurach. Firma deweloperska z kłopotami
Wyrok jest prawomocny. Sąd odwoławczy utrzymał orzeczenie pierwszej instancji i oddalił apelację pozwanej firmy, która na podstawie umowy miała wybudować dom w stanie zamkniętym, a potem deweloperskim. Prace realizowała, korzystając - za pomocą karty - ze specjalnie założonego przez małżonków subkonta, na które przelewali oni pieniądze.
Dom jednorodzinny był budowany w jednej z miejscowości w województwie warmińsko-mazurskim. Podstawowa umowa dotyczyła domu w stanie surowym zamkniętym; wykonawca miał dostać za to 450 tys. zł plus VAT (za swoją pracę i materiały).
Małżonkowie, którzy zlecili tę inwestycję, mieszkali za granicą. Żeby można było sprawnie realizować budowę, założyli subkonto i tam przelewali pieniądze. Jak wynikało z pozwu, łącznie firma pobrała z tego subkonta ponad 740 tys. zł, z czasem domagając się przekazywania im coraz większych kwot.
W tej sytuacji małżonkowie zażądali przedstawienia szczegółowego wykazu prac i kosztów, ale dostali tylko część faktur, nie mieli też wglądu do dziennika budowy. Zlecili więc inwentaryzację i wycenę dotychczasowych robót; z opinii ich rzeczoznawcy wynikało, że budowa nie jest zrealizowana w zamówionej wersji, a wartość prac sięga 338,5 tys. zł. Wtedy wezwali wykonawcę do zwrotu przywłaszczonych pieniędzy i wykonania umowy grożąc, odstąpieniem od niej.
Firma deweloperska ma zwróci inwestorom pieniądze
Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, który powołał też własnego biegłego. Ten wartość zrealizowanych robót wycenił na 405,5 tys. zł. Przy takich wyliczeniach Sąd Okręgowy w Olsztynie wyliczył nadpłatę i zasądził na rzecz małżonków blisko 340 tys. zł. Pozwana firma argumentowała, że należały jej się dużo większe pieniądze oraz że wynikały one z aneksu, który miał dotyczyć zakończenia budowy nie na etapie stanu surowego zamkniętego, ale deweloperskiego.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku wyrok jednak utrzymał. W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Dariusz Małkiński - odwołując się do zebranych w sprawie dowodów - zwracał uwagę, że budowa domu nie osiągnęła nawet stanu zamkniętego; nie było dachu, okien i drzwi.
- To, co widzimy na zdjęciach biegłego (...) to praktycznie gołe, suporeksowe ściany budynku mieszkalnego – dodał sędzia. Zwracał uwagę, że firma nie była w stanie udowodnić zakresu robót, poza wskazany przez biegłego.
- Biegli nie są od tego, aby w swoich opiniach odtwarzać, częstokroć zamknięty stan robót, które są już niewidoczne. Generalny wykonawca (...) powinien zadbać o zabezpieczenie dowodów dokumentujących zakres wykonanych przez siebie robót – podkreślał sędzia Małkiński.
W tych powiatach Warmii i Mazur buduje się najmniej mieszkań. W 2024 r. oddano zaledwie kilkanaście