Grodzenie brzegów mazurskich jezior i stawianie na takich ogrodzonych działkach pomostów, z których mogą korzystać wyłącznie właściciele posesji to od lat zmora na Mazurach. Zgodnie z "Prawem wodnym" nie można stawiać ogrodzeń i płotów w odległości co najmniej 1,5 metra od linii brzegu, w założeniu więc każdy powinien móc obejść wkoło dowolne jezioro. - W praktyce przejść brzegami jezior mogą tylko komandosi albo partyzanci uzbrojeni w sprzęty do rozgradzania zasieków, drutów i wysokich płotów - powiedział PAP Krzysztof Worobiec ze Stowarzyszenia "Sadyba", które od lat działa na rzecz ochrony mazurskiego krajobrazu.
Pilnowaniem przestrzegania "Prawa wodnego" w obrębie mazurskich jezior zajmują się Wody Polskie w Białymstoku. Rzecznik prasowa tej instytucji Joanna Szerenos-Pawlicz poinformowała PAP, że w ubiegłym roku ujawniono 17 nielegalnych ogrodzeń brzegów jezior, a doprowadzono do rozebrania 7 z nich. - W pozostałych przypadkach procedury wciąż trwają - powiedziała.
O tym, że dane Wód Polskich są w tej kwestii mocno niedoszacowane, jest przekonany burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski. - 17 nielegalnych płotów to ja mogę wskazać w jednej wsi Stare Sady. Sam mam z prawej i lewej strony mojej posesji nielegalne płoty i jestem z tym bezradny. Postawili mi je sąsiedzi, którzy na co dzień mieszkają w Warszawie - powiedział PAP Jakubowski i dodał, że coraz częściej właściciele działek nad jeziorami nie tylko zagradzają dojście do wody, ale stawiają ogrodzenie w samej wodzie.
Przy niemal wszystkich nadmiernie ogrodzonych posesjach ich właściciele budują w wodzie pomosty. Te także powstają często nielegalnie. - W 2023 roku zidentyfikowaliśmy 197 nielegalnych pomostów, z czego w 72 przypadkach doprowadziliśmy do ich demontażu, natomiast w 8 przypadkach trwa procedura legalizacyjna. W pozostałych - trwają postępowania. Należy wspomnieć, że budowa pomostu o szerokości do 3 m i długości całkowitej do 25 m wymaga zgłoszenia wodnoprawnego w Nadzorze Wodnym, zaś pomostu przekraczającego te wymiary – uzyskania pozwolenia wodnoprawnego - poinformowała Szerenos-Pawlicz. Dodała, że w przypadku ujawnienia nielegalnego pomostu pracownicy Wód Polskich "przeprowadzają wizję terenową, w której określają stan faktyczny zdarzenia".
Zarówno burmistrz Jakubowski, jak i Krzysztof Worobiec powiedzieli PAP, że ich zdaniem w dobie obecnej techniki (mapy GPS i drony) walka z nielegalnymi pomostami i ogrodzeniami jezior powinna być szybsza i skuteczniejsza. - Gdyby tylko Wody Polskie chciały, to my w gminie wskażemy właścicieli działek nielegalnie ogrodzonych, czy pomostów. Ale takiej woli współpracy w tym zakresie nie ma - powiedział Jakubowski.
- Prawo w materii związanej z grodzeniem jezior nie jest złe, ale jest martwe. A takie być nie musi, bo np. we Francji jest identyczny przepis tyle, że respektowany - podkreślił Worobiec.
W rozmowie z PAP burmistrz Mikołajek zwrócił uwagę na to, że właściciele wielu nadmiernie ogrodzonych działek z pomostami bardzo często niszczą cenne przyrodniczo trzcinowiska, by mieć w ich miejscu plaże. - Znam przypadki psikania trzcinowisk roundupem. Nikt na to nie reaguje - powiedział Jakubowski.
W ocenie rozmówców PAP nielegalne ogrodzenia i pomosty stawiają najczęściej osoby spoza regionu, którzy na Mazurach mają letnie domy. - Ale my miejscowi szybko kroczymy ich niedobrą ścieżką i coraz częściej nielegalnie stawiamy pomosty, czy przekopujemy kanały na swoje działki, by niemal z tarasów wsiąść na łódki i płynąć np. Krutynią - przyznał Worobiec.
Punkt widokowy nad jeziorem Święcajty. Zapiera dech w piersiach!