Nowe monety kolekcjonerskie w sprzedaży od 4 kwietnia. Na rewersie Stanisław Wojciechowski

i

Autor: Canva - zdjęcie ilustracyjne

Pieniądze

Nowe monety kolekcjonerskie w sprzedaży od 4 kwietnia. Na rewersie Stanisław Wojciechowski

2023-04-03 18:30

Od wtorku (4 kwietnia) w sprzedaży dostępne będą nowe srebrne monety kolekcjonerskie. Tym razem z wizerunkiem "Stanisława Wojciechowskiego". Wyemitowanych zostanie 10 000 sztuk o nominalne 10 zł – poinformował Narodowy Bank Polski. Ile trzeba zapłacić, by mieć taką w swojej kolekcji? Szczegóły poniżej.

Srebrne monety kolekcjonerskie ze Stanisławem Wojciechowskim w sprzedaży od 4 kwietnia

Nowa moneta - jak napisano w komunikacie - jest wykonana ze srebra, ma średnicę 32 milimetry i masę 14,14 grama. Jej nakład ma wynieść do 10 000 sztuk, a każda będzie dostępna w cenie 190 zł.

Na rewersie monety znajdują się: wizerunek Stanisława Wojciechowskiego, faksymile jego podpisu, lata życia, Order Orła Białego, którym został odznaczony, oraz słowa, które wypowiedział jako prezydent 12 maja 1926 r.: "Stoję na straży honoru Wojska Polskiego, reprezentuję tutaj Polskę". Z kolei awers monety, obok stałych elementów jak wizerunek orła ustalony dla godła Rzeczypospolitej Polskiej, nominał oraz rok emisji, przedstawia historyczny wizerunek budynku Belwederu.

Srebrne monety "Stanisław Wojciechowski" będzie można kupić w Oddziałach Okręgowych NBP i sklepie internetowym NBP Kolekcjoner.

Kim był Stanisław Wojciechowski?

NBP przypomniał, że Stanisław Wojciechowski był drugim prezydentem II Rzeczypospolitej; urząd ten sprawował w latach 1922–1926. Urodził się w 1869 r. w Kaliszu w zubożałej rodzinie szlacheckiej. Działalność konspiracyjną rozpoczął w trakcie studiów na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim, gdzie wstąpił do tajnego Związku Młodzieży Polskiej „Zet”. Od 1890 r. należał do Centralizacji (władz naczelnych) Zetu. Niemal równocześnie został także członkiem Zjednoczenia Robotniczego. Pozostawał wówczas pod dużym wpływem Edwarda Abramowskiego i jego filozofii. W 1892 r., zmuszony do emigracji, współtworzył Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich i Polską Partię Socjalistyczną, a jako emisariusz na kraj formował konspiracyjną PPS. W czasie rewolucji 1905 r. zrezygnował z członkostwa w partii kierowanej przez „młodych”, którzy wykreślili z programu postulat walki o niepodległość, i wycofał się z działalności konspiracyjnej.

W 1906 r. - jak czytamy w informacji - Wojciechowski zamieszkał w Warszawie, gdzie współtworzył ruch spółdzielczy. Był redaktorem czasopisma „Społem”, autorem wielu publikacji poświęconych tej tematyce.

W 1914 r., po wybuchu wojny, został członkiem Centralnego Komitetu Obywatelskiego miasta Warszawy i Komitetu Narodowego Polskiego, a po wyjeździe na wschód w 1915 r. – Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego w Rosji. Tam współpracował ściśle z późniejszym premierem i przyjacielem Władysławem Grabskim z tajnej Ligi Narodowej, niosąc pomoc uchodźcom.

Po powrocie do Polski, od stycznia 1919 r. zasiadał w gabinecie Ignacego Jana Paderewskiego (następnie Leopolda Skulskiego) jako minister spraw wewnętrznych. Zaangażował się w przygotowanie projektu konstytucji, zorganizował resort, administrację państwową i samorządową oraz policję państwową. W 1921 r. wstąpił do PSL „Piast” i z ramienia tej partii został wybrany w wyborach prezydenckich po śmierci Gabriela Narutowicza.

Napisano, że jako prezydent musiał gasić liczne konflikty polityczne i partyjne. +Okazał się stanowczy, gdy 12 maja 1926 r. na moście Poniatowskiego w Warszawie spotkał się z marszałkiem Piłsudskim i towarzyszącymi mu oficerami. „Stoję na straży honoru Wojska Polskiego, reprezentuję tutaj Polskę” – miał mu powiedzieć, zastępując drogę do budynków urzędów konstytucyjnych.

Wobec przedłużających się walk w stolicy podał się do dymisji. W okresie rządów sanacji ponownie działał w ruchu spółdzielczym i prowadził wykłady w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego oraz w Szkole Głównej Handlowej+ - czytamy w informacji.

Zmarł 9 kwietnia 1953 r. Został pochowany na cmentarzu Powązkowskim.

Pieniądze to nie wszystko Marek Budzisz