Monika Smolik, eska.pl: Dlaczego postanowił Pan zostać wolontariuszem? Skąd wzięła się ta chęć pomagania?
Asp. szt. Leszek Jacznik: Pomagać chciałem zawsze, tylko nie wiedziałem, jak się do tego zabrać. W 2017 r., z uwagi na to, że jestem dzielnicowym, poznałem pewną starszą panią, która była w ciężkiej sytuacji finansowej. Będąc u niej w mieszkaniu, zajrzałem do lodówki, w której było tylko światło i postanowiłem pomóc tej pani. Wtedy zorganizowałem pierwszą paczkę. Kupiliśmy artykuły żywnościowe. Udało się zaangażować spółdzielnię do pomocy w naprawie drzwi wejściowych do mieszkania. Stwierdziłem, że skoro tak łatwo poszło, to jest szansa, że powtórzymy coś takiego. I z roku na rok akcja się rozkręca. Powstała „Paczka z dzielnicy”, coraz więcej darczyńców włączało się w tę akcję, coraz więcej osób zostało obdarowanych w jakikolwiek sposób. Pomagam, organizując paczki świąteczne, ale jest też pomoc typu: porady prawne. Jednej pani udało się pomóc w organizacji transportu medycznego, łóżka rehabilitacyjnego dla chorego. W tamtym roku udało się wyremontować całe mieszkanie jednej rodzinie.
O Pana akcjach charytatywnych zrobiło się głośno na całą Polskę. Skąd dowiedział się Pan o seniorce, która potrzebowała pomocy? Ostatecznie udało się wyremontować także jej mieszkanie.
Czasami do mnie docierają sygnały, bo ja już nie ograniczam się do swojego rejonu służbowego, ale działam na terenie całego Olsztyna, z uwagi na to, że mieszkańcy już mnie troszkę poznali i wiedzą, czym się zajmuję. Sygnały o osobach, które potrzebują jakiejkolwiek pomocy, docierają do mnie z różnych stron. Panią Basię poznałem dzięki jednemu z takich sygnałów. Pojechałem do niej porozmawiać, zobaczyć, jak to wszystko wygląda i stwierdziłem, że tutaj będzie potrzebna pomoc w poprawie warunków bytowych. W głowie urodził się też pomysł, żeby zgłosić się do jednego z programów telewizyjnych, które zajmują się remontami. Niestety, nie udało się. Żeby nie oddać walkowerem tej całej akcji, zgłosiłem się do jednego z marketów budowlanych z prośbą o przekazanie w formie darowizny puszki farby, rolki tapety, żeby chociaż troszeczkę odświeżyć te mieszkanie. Trafiłem do fajnych osób, które poczuły potrzebę pomocy i włączyły się w akcję. Zagłębiając się w temat, okazało się, że odświeżenie niewiele przyniesie, będzie to pomoc tylko na chwilę, bo mieszkanie wymagało gruntownego remontu, wymiany instalacji itd. Dzięki zaangażowaniu wielu osób, znalazły się pieniążki, i to niemałe. Udało się wyremontować całe mieszkanie z wymianą instalacji, mebli.
Nie tylko pomogliście seniorce. Pomoc otrzymała także 10-letnia dziewczynka.
Oprócz tego, że udało się z remontem, to jeszcze dzięki dobrym duszom, udało się zorganizować pomoc w nauce dla dziewczynki, wyjeździe na kolonie wakacyjne. Sponsorzy pomogli nam zorganizować treningi piłkarskie, strój sportowy, bo dziewczynka zawsze marzyła, żeby grać w piłkę nożną.
Remont mieszkania czy pomoc dziewczynce, to nie są proste sprawy, dlatego dołączają inni wolontariusze. Jak właściwie ludzie dowiadują się o takich akcjach? Trzeba je nagłaśniać?
Na pewno przekaz medialny ułatwia całe prowadzenie akcji. Tak naprawdę powstało to przez głuchy telefon, bo jedna osoba powiedziała drugiej, druga trzeciej. Z małej kulki śniegu powstaje wielka kula i tak tutaj było. W ten remont zaangażowana była masa ludzi dobrej woli, którzy swój wolny czas poświęcali na to, żeby przyjść, skrobać ściany, kuć, malować, szpachlować i tu wielki ukłon dla nich. „Paczka z dzielnicy” z założenia jest stworzona w ten sposób, żeby do akcji dołączali ludzie postronni, żeby tworzyli wspólnotę, żeby każdy mógł pomóc na tyle, na ile jest w stanie: ktoś kupi dwa cukierki do paczek świątecznych, ktoś kupi pół ciężarówki przetworów, a ktoś przyjdzie i pomoże posprzątać w trakcie remontu. Tu nie chodzi o to, żeby to było na pokaz, tylko, żeby trafić do osób, którym należy pomóc i żeby ta pomoc była konkretna.
Co Pan najbardziej lubi w pracy wolontariusza?
Grudzień to jest praca na najwyższych obrotach, bo muszę połączyć obowiązki służbowe, prywatne z pracą wolontariusza, nie ma na nic czasu. Jestem wymęczony totalnie, ale później efekt końcowy całej akcji i uśmiechy osób, którym pomagam, to jest bezcenne i to ładuje moje akumulatory na następny cały rok.
Pamięta Pan jeden taki najbardziej wzruszający moment w swojej działalności?
Takich momentów jest sporo. Są też sytuacja, w których ta pomoc jest niewystarczająca albo przychodzi za późno. Miałem taka sytuację, gdzie pomagałem osobie chorej na ciężką, nieuleczalną chorobę. Zaangażowanych w to było wiele osób, mimo tego, się nie udało. Ta osoba zmarła, ale wewnętrzne poczucie, że staraliśmy się zrobić coś dobrego, to jest nieocenione uczucie i zapamiętam to na zawsze.
Czy zdarzały się takie sytuacje, w których trzeba było odmówić danej osobie pomocy?
Czasami się zdarza, że ktoś potrzebuje na tyle szerokiej pomocy, że nie jesteśmy w stanie tego zorganizować, ale zawsze staram się pokierować te osoby, ewentualnie szukać jakiś rozwiązań. Niestety, czasami jesteśmy bezradni lub jakieś sytuacje niezależne od nas sprawiają, że nie jesteśmy w stanie pomóc. Ale jeżeli ja nie jestem w stanie pomóc, to szukam innego rozwiązania. Nie zostawiam tych osób na lodzie. Uważam, że nie ma sytuacji nie do rozwiązania, trzeba tylko pomyśleć. Najważniejsze są chęci i próby pomocy.
W takim razie czy w takich trudnych sytuacjach miał Pan kiedyś momenty zwątpienia i myślał sobie „nie dam rady, kończę z tym”?
Czasami tak jest, bo jest zbyt dużo rzeczy do zrobienia. Czasami człowiek się z tym wszystkim nie wyrabia i jest się tak zmęczonym, że się myśli „po co?”. Ale później przychodzi chwila refleksji i mówię, że uśmiech tych osób i efekty pomocy, to jest nie do przecenienia i to ładuje akumulatory na następny okres. Nawet jeśli te momenty zwątpienia były, to nie poddajemy się, działamy dalej. Poczucie spełnienia, w tym, co robię, to jednak jest wartość najwyższa.
Liczył Pan może, ilu osobom, rodzinom udało już się pomóc?
Szczerze, to nie, bo akcja trwa od 2017 r. Z roku na rok to się rozkręca na tyle, że w tamtym roku udało się zrobić 39 paczek, w tym roku będzie na pewno więcej. Ale to nie chodzi o ilość czy bicie rekordów, ale o to, żeby trafiać do osób, które potrzebują pomocy. Nie ma znaczenia, czy trafimy do pięciu czy pięćdziesięciu osób, ważne, żeby ta pomoc trafiła tam, gdzie powinna.
Snuje Pan już kolejne plany? Czy może wszystko wychodzi bardziej spontanicznie i pomoc nadchodzi do tych osób, które aktualnie jej potrzebują?
Plany są, głowa jest pełna pomysłów, bo z założenia akcja ma się rozwijać i spektrum pomocy ma być różnorodne. Na początku były same paczki świąteczne, później wypadł ten remont. Pomysłów jest sporo, ale muszę to też połączyć z obowiązkami służbowymi. Na razie o szczegółach nie chcę mówić, póki to nie będzie dopięte na ostatni guzik. Nie chcę zapeszać.
Jest Pan dzielnicowym, to chyba jest Panu też łatwiej dotrzeć do osób potrzebujących, choćby poprzez rozmowę? Pewnie zdarzają się też osoby, które nie proszą o pomoc, mimo że jej potrzebują.
Staram się wyszukiwać osoby, które nie chwalą się tym, że są w potrzebie. Często do tych ludzi trafiam właśnie z uwagi na pełnienie obowiązków służbowych. Czasami są to osoby, u których była jakaś interwencja policji czy innych służb. Czasami mam sygnały z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, czasami od mieszkańców. To jest fajne, że tymi informacjami potrafimy się wymieniać i trafiać do tych osób, którym warto pomóc i będą tę pomoc chciały przyjąć. Przykładem są osoby bezdomne, którym staramy się pomóc, ale ona jest nie zawsze przyjmowana. Nawet jeśli się uda pomóc tylko jednej osobie, to jest to tego warte. Jak ktoś mądry kiedyś powiedział: nie zmienimy całego świata, ale zmienimy cały świat dla tej jednej osoby. To jest hasło przewodnie, którego się trzymam.
Wspominał Pan o tym, że „Paczka z dzielnicy” ma się rozwijać. Czy są plany, żeby ta akcja rozrosła się nie tylko na cały Olsztyn i okolice, ale też na całą Warmię i Mazury?
Tak, akcja ma się rozwijać. Początkowo to było działanie tylko w moim rejonie służbowym, teraz rozrosło się na cały Olsztyn. Myślę, że kwestia czasu aż rozrośnie się na powiaty okoliczne, a z czasem na całe województwo, a być może też na całą Polskę.
To plany są ambitne.
Tak, są plany, żeby tę pomoc rozszerzyć w różnych kierunkach, ale to jeszcze troszeczkę czasu potrzeba, żeby to zrealizować, bo wchodzą tutaj rzeczy formalne, prawne, żeby to wszystko miało ręce i nogi i żeby nie zrobić nic pochopnie. Żeby akcja się nie rozsypała po drodze, musimy mieć solidne filary.
Zdarzało się, żeby instytucje pomocowe, np. MOPS zwracał się do Pana o pomoc?
Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę ja współpracuję z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Staramy się sobie nawzajem pomagać, bo nie ukrywam, że też często zgłaszam się do nich o porady itd. To, że damy paczkę fizyczną, to jest jedno, ale staram się też, żeby ta pomoc była kompleksowa. Liczy się nie tylko pomoc materialna, ale też to, żeby np. pracownicy MOPS-u objęli daną rodzinę jeszcze większym wsparciem lub jeżeli ta rodzina się do tego kwalifikuje, uzyskała dodatkową pomoc finansową, pomoc radców prawnych, psychologów. Żeby te osoby mogły stanąć na nogi.
Jak może Pan zachęcić inne osoby, które nigdy nie zaangażowały się w pomoc jako wolontariusze, aby podjęły takie działania?
Akcji pomocowych jest bardzo dużo i nie trzeba tworzyć swojej. Tak naprawdę można wrzucić grosik do puszki, gdy ktoś zbiera jakieś datki, można się zgłosić do mojej akcji lub każdej innej, do organizacji pozarządowych. Można przyjść, zobaczyć, jak to działa od środka i pomóc np. spakować paczkę świąteczną, zobaczyć, jak niewiele trzeba. Możliwe, że taka osoba załapie bakcyla i zobaczy, że jest to fajne, daje nam to dużo radości, a przy okazji pomagamy komuś. Warto jest spróbować i samemu ocenić, czy to jest dla mnie. Gwarantuję, że kto raz spróbuje, będzie miał w głowie, że warto.
Skoro zbliżają się święta, to na zakończenie zapytam, co Pan chciałby dostać w prezencie pod choinkę?
(Śmiech). To częste pytanie, które słyszę w grudniu. Ja tak naprawdę mam wszystko. Mi nic nie trzeba, liczę tylko, że pomożemy osobom, którym trzeba pomóc. Że w czasie świąt, i nie tylko, na twarzach wszystkich będzie uśmiech. Będzie przede wszystkim zdrowie, szczęście i spokój. Tego sobie życzę i wszystkim.
Ja również tego Panu życzę oraz dalszej wytrwałości w pracy wolontariusza. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Asp. szt. Leszek Jacznik – dzielnicowy z Posterunku I Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. Pomysłodawca akcji charytatywnej „Paczka z dzielnicy”. W 2022 r. otrzymał tytuł „Kawalera Białej Wstążki” za pomoc kobietom doświadczającym przemocy. W 2023 r. w Olsztynie uhonorowany został statuetką „Ludzie Dobrej Woli” za remont mieszkania seniorki. W 2024 r. został odznaczony tytułem „Wolontariusza Roku” za organizację „Paczki z dzielnicy”.